Posty

Wyświetlanie postów z 2013

Wymiar bezpośredni

Obraz
Zanim zaczęłam pracę w sądzie moje wyobrażenie o tym, jak ona wygląda, opierało się niestety głównie na amerykańskich filmach. Będąc na studiach, wyobrażałam sobie siebie jako obrońcę wyłącznie niewinnie oskarżonych, który z wielkim zapałem i zaangażowaniem przekonuje ławę przysięgłych co do bezzasadności oskarżenia, a nad prawidłowym przebiegiem postępowania czuwa sędzia z góry patrzący na salę, który odrzuca bezzasadne sprzeciwy oskarżyciela. Jak wiadomo, amerykańskie filmy z polską rzeczywistością wiele wspólnego nie mają, a dwunastu gniewnych ludzi nie sposób tu spotkać. Sam model amerykańskiego procesu karnego, gdzie to strony walczą przed sądem o przekonanie do swoich racji okazuje się mieć istotny wpływ na wymiar sprawiedliwości w młodych demokracjach na południu Europy. Stopniowo we wszystkich krajach bałkańskich wprowadzany jest kontradyktoryjny proces karny, a w Gruzji zdecydowano się nawet na ławę przysięgłych, instytucji zupełnie obcej tamtejszej kulturze prawnej.

Triumf demokracji...prawie

Obraz
17 listopada w trzech lokalach wyborczych w Północnej Mitrowicy odbyły się powtórne wybory. Tym razem społeczność międzynarodowa strzegąca porządku w trakcie wyborów stanęła na wysokości zadania, a głosowanie przebiegło w zasadzie bez zakłóceń. Ostatecznie uczestniczyło w nim około 23 % uprawnionych wyborców, a do kolejnej tury przeszli dwaj kandydaci popierani przez zamieszkujących na tym terenie Serbów.    Plakat (anty) wyborczy w Północnej Mitrowicy; Reuters Trudno jednak mówić o triumfie demokracji, jeżeli w wyborach uczestniczy jedynie 1/4 uprawnionych do głosowania. I to pomimo licznych apeli ze strony rządu w Belgradzie, któremu zależy na tym, aby zawarte w kwietniu porozumienie z Kosowem było skutecznie wprowadzane w życie, bo to od niego zależy przyszłość negocjacji Serbii z Unią Europejską. Tak niska frekwencja wyborcza może wskazywać na to, że zdecydowana większość Serbów mieszkających na północy Kosowa nie akceptuje państwa, w którym przyszło im żyć. Jeden z kandy

Wolne wybory...

Chciałoby się napisać, że wybory w Kosowie przebiegły bez zakłóceń, a każdy mógł swobodnie zagłosować na wybranego przez siebie kandydata do samorządu lokalnego. Zdanie to jest prawdziwe niestety jedynie co do części tego kraju. W czterech gminach na północy, zamieszkałych głównie przez mniejszość serbską doszło do sytuacji, które z wolnymi wyborami nie miały dużo wspólnego.    Dla wielu Serbów mieszkających w Północnej Mitrowicy udział w wyborach samorządowych organizowanych przez władze Kosowa oznaczał zdradę Serbii. Stąd ci, którzy szli głosować, często nie mogli swobodnie dotrzeć do lokali wyborczych, a po drodze filmowano ich i robiono im zdjęcia. Czemu utrwalanie wizerunków osób chcących zagłosować na swoich przedstawicieli we władzach lokalnych miało służyć, można się jedynie domyślać. Do tego w godzinach popołudniowych cztery komisje wyborcze zostały zaatakowane przez zamaskowanych napastników, którzy użyli gazu łzawiącego i zdemolowali pomieszczenia, w których przepr

Zawsze obiecujemy :)

Obraz
03 listopada odbędą się w Kosowie wybory lokalne, które po raz pierwszy zostaną przeprowadzone na terenie całego kraju, w tym w północnej części Mitrowicy, zdominowanej przez Serbów nie uznających zwierzchnictwa Prisztiny. Kampania wyborcza obfitowała w spory dotyczące tego, czy Serbowie powinni w ogóle głosować, kłótnie, czy wpuścić w jej trakcie do Kosowa serbskich polityków wciąż traktujących to miejsce jako jedynie zbuntowaną prowincję i czy na kartach do głosowania powinny być symbole Kosowa. Problemem było sporządzenie list osób uprawnionych do głosowania, ponieważ chęć udziału zgłosiło kilkadziesiąt tysięcy Serbów, którzy po 1999 roku opuścili swoje kosowskie domy. W Mitrowicy dochodziło do eksplozji ładunków wybuchowych w domach serbskich kandydatów na radnych, w rezultacie czego kilku z nich wycofało się z udziału w wyborach. Do Kosowa przyjechało wielu obserwatorów międzynarodowych, którzy mają czuwać nad prawidłowym przebiegiem głosowania. Pomimo całej powagi sytu

Tym razem o mostach

Obraz
Nagrodzoną Noblem powieść Ivo Andrica „Most na Drinie” przeczytałam lata temu, kiedy w ogóle nie myślałam, że kiedykolwiek mogę znaleźć się na Bałkanach z innego powodu niż wakacje. To historia Wyszegradu - miasta we wschodniej części Bośni niedaleko granicy z Serbią, pokazana na przestrzeni wieków od XVI stulecia po wybuch pierwszej wojny światowej. Jego mieszkańcy to bośniaccy muzułmanie, prawosławni Serbowie, katoliccy Chorwaci, Żydzi, było też wielu przyjezdnych, którzy czasem zostawali na dłużej.  Most na Drinie (pl.wikipedia.org) Początkowo w Wyszegradzie leżącym po obu stronach Driny nie było mostu, a jedynie zwykła przeprawa promowa obsługiwana przez zgryźliwego i lekko głuchego starca. Wszystko jednak zmieniło się za sprawa wezyra Mehmeda Paszy Sokolovicia, który w połowie XVI wieku postanowił połączyć brzegi rzeki. Nakazał więc budowę, a jej efektem jest piękny kamienny most, który stoi do dzisiaj. Most całkowicie zmienił życie miasta. Nie tylko przeprawa z

Post scriptum..... Są jeszcze sądy w Bułgarii

Obraz
Wśród prawników popularna jest anegdota o młynarzu z Sanssouci i pruskim królu Fryderyku Wielkim. Król, któremu młyn psuł widok z okien letniej rezydencji, a może swoim skrzypieniem zakłócał spokój,   wezwał młynarza i zaproponował, że młyn odkupi. Młynarz stanowczo odmówił, na co król zagroził mu wywłaszczeniem bez odszkodowania. Na takie dictum młynarz miał stwierdzić „są jeszcze sądy w Berlinie, Miłościwy Panie”. Fryderyk, władca absolutny, którego wola stawała się prawem, zaskoczony śmiałością poddanego zrezygnował ze swych zamiarów, a młyn mógł dalej mielić i skrzypieć.  Młyn w Sanssouci, Poczdam Historia ta przypomniała mi się w związku ze sprawą Mirosławy Todorowej, byłej prezes Stowarzyszenia Bułgarskich Sędziów. 16 lipca 2013 roku Naczelny Sąd Administracyjny Bułgarii wydał orzeczenie na skutek jej odwołania od decyzji, na podstawie której została ona z dnia na dzień zwolniona dyscyplinarnie ze stanowiska sędziego sądu w Sofii. Wprawdzie Sąd potwierdził, że Mirosł

Świat w Sofii... Tylko który?

W zeszłym tygodniu pojechałam do Sofii jako obserwator z ramienia jednej z organizacji międzynarodowych na posiedzenie w sprawie sędziego Mirosławy Todorowej, byłej prezes Bułgarskiego Stowarzyszenia Sędziów. Naczelny Sąd Administracyjny Bułgarii rozpoznawał wniesioną przez nią skargę kasacyjną od decyzji Najwyższej Rady Sądownictwa o   usunięciu jej z urzędu sędziego. Ale po kolei .... Sędziowie w Bułgarii od dłuższego czasu pozostają w ostrym sporze z władzą wykonawczą, która jak w wielu innych krajach przejawia silną tendencję do podporządkowania sobie władzy sądowniczej. Uosobieniem tych dążeń dla wielu bułgarskich sędziów stał się minister spraw wewnętrznych Bułgarii – Cwetan Cwetanow, jeden z najbliższych współpracowników premiera Bojko Borysowa. Niemal na porządku dziennym były jego wystąpienia, w których otwarcie krytykował nie tylko sądy w ogóle, ale również poszczególnych sędziów, których wymieniał z imienia i nazwiska, zarzucając im wpieranie przestępczości zorganiz

Rzecz o flagach i nie tylko

Obraz
  Podróżujący po Bałkanach zobaczy wiele flag. Często ich widok może być mylący, ponieważ przedstawiciele różnych narodowości wieszają swoje flagi tam, gdzie mieszkają, nie bacząc na to, w jakim kraju. Dlatego m.in. serbskie flagi wiszą w Bośni i Chorwacji, a wiele chorwackich powiewa w Serbii. Czasami można nawet nabrać wątpliwości co do tego, gdzie się jest. Kiedy ostatnio wjechaliśmy do Bośni przez przejście graniczne z Czarnogórą, kilkadziesiąt metrów za nim ujrzeliśmy wielki billboard witający w Serbii. Po wjeździe do Grecji z Byłej Jugosłowiańskiej Republiki Macedonii (celowo używam pełnej nazwy) powitały nas wielkie napisy, nie tylko – co oczywiste - „Welcome to Hellas”, ale również „Welcome to Macedonia”. Brakowało tylko wskazania, która z nich jest bardziej prawdziwa i ma większe prawa do powoływania się na dziedzictwo Aleksandra Macedońskiego. Te wymieszane symbole narodowe pokazują, jak wiele sporów wciąż tli się w tym regionie. Do Kosowa przyjechałam 16 lutego, dzi

Welcome warmly to Kosovo ;)

    Przez ostatnich kilka lat zdarzało mi się często zmieniać miejsce zamieszkania i pracy, czasami nawet dość radykalnie. Ponad 10 lat temu przeniosłam się z Gdańska do Białej Podlaskiej, aby w końcu trafić do Lublina, gdzie zresztą też pracowałam w różnych wydziałach. Ostatnich kilka miesięcy spędziłam w Warszawie, pracując z zupełnie innymi ludźmi i w kompletnie innych warunkach niż wcześniej. Teraz jestem w Kosowie, które powoli staje się kolejnym miejscem oswojonym. Jak to określa moje liczne rodzeństwo, zapewne cierpię na stosunkowo późno zdiagnozowaną formę ADHD, bo wciąż mnie nosi i tak naprawdę zupełnie nie wiem, gdzie będę w przyszłym roku.   Z tak zwanego więc doświadczenia życiowego z pełną świadomością stwierdzam, że ciepłe przyjęcie w nowym miejscu jest naprawdę bardzo ważne. Spokojnie można powiedzieć, że świecką tradycją obowiązującą pośród polskich uczestników Misji jest zawożenie na lotnisko tych, którzy wyjeżdżają, jak też odbieranie tych, którzy przybywa

Tam, gdzie kończy się droga

Obraz
Wszędzie są magiczne miejsca, gdzie łatwo jest przynajmniej na chwilę przestać myśleć o tzw. prawdziwym życiu, ciągłym pośpiechu, pracy i kłopotach dnia codziennego. Nawet ci, którym wydaje się, że zwykle nie potrzebują duchowości, czasami chcą choć trochę pomyśleć, że może jednak poza tym, co jest tu i teraz, istnieje jakiś absolut. Bez względu na to, czym lub kim on jest. Zaprzyjaźniona koleżanka postanowiła zabrać mnie właśnie do takiego miejsca w Kosowie. Jechałyśmy trasą przez góry, krętą, pełną pięknych widoków, często wzdłuż wijącej się w dole rzeki. Skaliste wysokie zbocza, do których przyklejała się co raz węższa droga, wzmagały poczucie małości w porównaniu z ich ogromem. Mijałyśmy wioski, co raz biedniejsze i brzydsze, z których każda wydawała się być jeszcze bardziej na końcu świata, a ludzie w nich mieszkający sprawiali wrażenie zupełnie obojętnych na to, co jest dookoła. Tym razem nie było powiewających flag, których tak wiele jest w Prisztinie, było smutniej i sza

Newborn - czyli wymiar w powijakach (tym razem na poważnie)

Obraz
Zdaję sobie sprawę, że tytuł postu brzmi dość prowokacyjnie, niemniej z pełną świadomością pozwalam sobie go użyć. Po pierwsze dlatego, że dużo w nim prawdy, o czym postaram się przekonać. Po drugie dlatego, że jednym z najbardziej charakterystycznych symboli Prisztiny jest właśnie słowo „ Newborn ” – nowonarodzony, które nieodłącznie (przynajmniej mi) kojarzy się z pieluchami. W centralnym miejscu stolicy Kosowa stoi bowiem monument składający się z liter tworzących to słowo, który przy okazji 5 – tej rocznicy deklaracji niepodległości najmłodszego państwa w Europie został pomalowany we flagi niemal 100 krajów (w tym polską), które do tej pory je uznały.  Praca sędziego w ramach misji Eulex w Kosowie jest pod wieloma względami wyjątkowa, między innymi dlatego, że wymaga wyzbycia się kilku utrwalonych przekonań. Przede wszystkim tego, że władza sądownicza jest emanacją państwa, które zastrzega sobie wyłączne prawo do wymierzania sprawiedliwości. Nieodłącznym jego elementem je

Krótka wycieczka do Skopje...

Obraz
Jadąc do Kosowa, wiedziałam, że Prisztina zdecydowanie nie jest najpiękniejszym miejscem na ziemi. W zasadzie nie sposób jest tu znaleźć coś naprawdę ładnego, może poza niektórymi restauracjami, w których niemal bez przerwy jest sporo ludzi, a w czasie lunchu i wieczorami trudno o wolny stolik. Jeszcze trudniej o wieprzowinę, którą na terenie Prisztiny serwują tylko dwie restauracje prowadzone przez Serbów. W poszukiwaniu ładnych miejsc i mięsa pojechaliśmy więc do Skopje, oddalonego od Prisztiny tylko o około 80 kilometrów. Droga do stolicy Macedonii prowadzi przez kilka kosowskich miasteczek, których cechą charakterystyczną jest zadziwiająco duża liczba sklepów meblowych sprzedających głównie kanapy, do tego warsztaty i myjnie samochodowe oraz niestety walające się wszędzie śmieci. Jedyną ozdobę stanowią wszechobecne flagi, przy czym dominują nie kosowskie, ale albańskie. Ogromna flaga Albanii na wysokim maszcie zaskakuje swym widokiem na przejściu granicznym pomiędzy Kosowe

Pierwszy kontakt z tutejszym wymiarem...

Niemal wróciłam na aplikację odbywaną w trybie bardzo przyspieszonym, ponieważ pierwsze posiedzenie w jedynej sprawie, którą natenczas mam sądzić, odbędzie się już w kwietniu. Wczytuję się więc w tutejsze kodeksy, zwłaszcza postępowania karnego i wygląda na to, że w końcu będę miała okazję zaznać sądzenia niemal jak w amerykańskim filmie, gdzie prawnicy przeciwnych stron próbują przekonać sędziego do swoich racji, a ten patrzy na nich z góry i niekiedy uderzając młotkiem, mówi „sustain” albo „reject” (to drugie zakładam częściej ;)) W ramach zgłębiania tajników procedury kosowskiej postanowiłam wrócić do starych dobrych metod szkolenia i podejrzeć w akcji doświadczonych kolegów. To, co jest proste w Polsce, czyli pójście w charakterze publiczności na rozprawę, w tutejszych warunkach okazało się jednak zdecydowanie trudniejsze, zwłaszcza że sprawa miała być rozpoznawana w najbardziej newralgicznym punkcie Kosowa, jakim jest Mitrowica, miasto podzielone między Albańczyków (połud

Pierwszy tydzień w Kosowie

Pierwszy tydzień oswajania z Kosowem za mną. :) Było intensywnie, bo jak każdy po przyjeździe na Misję musiałam przejść kilkudniowe szkolenie, które z jednej strony pozwala trochę lepiej orientować się w tutejszej rzeczywistości, z drugiej zaś daje szansę poznania ludzi z całego świata, z którymi będę pracować. Chwilami było bardzo zabawnie... prawie Monthy Python ;):), co lubię. Do tego kolejny dzień spędzony na egzaminie z jazdy samochodem, w trakcie którego na oczach 30-stu policjantów usiłowałam bezskutecznie wykazać, że jednak potrafię jeździć ciężarówką... Zapewne gdyby nie publiczność może nikt by nie zauważył, że trochę ukruszył się mur ułożony z opon.   Nic to... za dwa tygodnie kolejna próba. :) Udało się szybko znaleźć mieszkanie, z lekka styl kosowski, którego stałymi składnikami są tynkowy baranek na ścianach, szklany stół, skórzane sofy i wyjątkowe ciemne lampy, w których zaraz po wprowadzeniu się zmieniliśmy żarówki. Do tego w naszym przypadku nieodłącznym e

Zaczynam...

Zaczynam pisać o tym, gdzie jestem. W miejscu tak blisko Polski, jednak wciąż nieznanym, które kryje wiele tajemnic i jest nieustającą areną walki o polityczne wpływy. Miejscu pełnym sprzeczności - ogromnego bogactwa i wielkiej biedy, przepięknych krajobrazów i zabytków oraz wciąż widocznych śladów po toczących się tu wojnach. Wśród ludzi żyjących kiedyś wspólnie w jednym kraju, z których niemal każdy może opowiedzieć o tragedii doznanej od kogoś, kto był sąsiadem, przyjacielem, członkiem rodziny, bo nie był Chorwatem, Serbem, Bośniakiem, Albańczykiem, Słoweńcem, czy Macedończykiem.... Jestem w samym środku kotła bałkańskiego, który od ponad 100 lat nie przestaje bulgotać i wciąż dochodzi w nim do wrzenia. Chcę zrozumieć, dlaczego. Czasem będzie poważnie, czasem śmiesznie, ale zawsze osobiście. Zapraszam