Rzecz o flagach i nie tylko


 
Podróżujący po Bałkanach zobaczy wiele flag. Często ich widok może być mylący, ponieważ przedstawiciele różnych narodowości wieszają swoje flagi tam, gdzie mieszkają, nie bacząc na to, w jakim kraju. Dlatego m.in. serbskie flagi wiszą w Bośni i Chorwacji, a wiele chorwackich powiewa w Serbii. Czasami można nawet nabrać wątpliwości co do tego, gdzie się jest. Kiedy ostatnio wjechaliśmy do Bośni przez przejście graniczne z Czarnogórą, kilkadziesiąt metrów za nim ujrzeliśmy wielki billboard witający w Serbii. Po wjeździe do Grecji z Byłej Jugosłowiańskiej Republiki Macedonii (celowo używam pełnej nazwy) powitały nas wielkie napisy, nie tylko – co oczywiste - „Welcome to Hellas”, ale również „Welcome to Macedonia”. Brakowało tylko wskazania, która z nich jest bardziej prawdziwa i ma większe prawa do powoływania się na dziedzictwo Aleksandra Macedońskiego. Te wymieszane symbole narodowe pokazują, jak wiele sporów wciąż tli się w tym regionie.
Do Kosowa przyjechałam 16 lutego, dzień przed Dniem Niepodległości tego najmłodszego państwa w Europie. Stąd wszędzie wisiały flagi, co oczywiste kosowskie – ciemnoniebieskie z białymi gwiazdami i złotym konturem kraju oraz albańskie z dwugłowym czarnym orłem na czerwonym tle, co wtedy mnie zaskoczyło. Niedługo po święcie większość flag kosowskich znikła, podczas gdy albańskich wciąż jest bardzo wiele. Jedna z największych - na wysokim maszcie na przejściu granicznym między Kosowem a Macedonią. 
Flagi Kosowa i Albanii (Zdjęcie: europeancourier.org)

Początkowo nie mogłam zrozumieć, dlaczego mieszkańcy Kosowa bardziej cenią flagę albańską niż swoją. Wydawało mi się to dziwne, zwłaszcza w państwie świętującym dopiero piątą rocznicę istnienia. Wytłumaczenie okazało się jednak proste – zdecydowana większość mieszkańców tego kraju to Albańczycy, którzy jeszcze w byłej Jugosławii dla podkreślenia swojej odrębności przez lata posługiwali się flagą albańską. W okresie, kiedy Kosowo cieszyło się największą autonomią w ramach Federacji Jugosłowiańskiej, to właśnie ta flaga była wykorzystywana jako oficjalny symbol prowincji. Później, gdy Slobodan Miloszewicz coraz bardziej ograniczał swobody kosowskich Albańczyków, stała się ona również symbolem oporu wobec prowadzonej przez niego nacjonalistycznej polityki.
To, co ujmuje chyba wszystkich przyjeżdżających do Kosowa, to naprawdę duża życzliwość i gościnność jego mieszkańców. Pomimo trudności dnia codziennego, dużego bezrobocia i ciężkiej sytuacji gospodarczej nie sprawiają wrażenia ponuraków i malkontentów. Na co dzień spotyka się z ich strony wiele przyjaznych gestów, które powodują, że życie w Kosowie jest łatwiejsze i przyjemniejsze. Recepcjonista z hotelu przejdzie kilometr, aby odnaleźć turystę zagubionego w Prisztinie i pokazać mu drogę. Kelner ciepło przywita w restauracji, zabawiając rozmową, gdy uzna, że potrzebujesz towarzystwa. Ochroniarz ze sklepu pobiegnie za tobą, aby oddać pozostawioną siatkę z zakupami. Kierowcy, którzy jeżdżą z dużą dozą fantazji i małym respektem dla zasad ruchu drogowego, nie trąbią na siebie, zatrzymują się, aby przepuścić pieszego przechodzącego w najbardziej niedozwolonym miejscu, a w razie stłuczki – przepraszają nawzajem i pytają, czy aby na pewno nic ci się nie stało. Przykłady można by mnożyć.
Wbrew pozorom nie jest to tylko zwykła życzliwość kosowskich Albańczyków skierowana do licznych pracowników organizacji międzynarodowych i misji zagranicznych działających na terenie Kosowa. Stoi za nią długowiekowa tradycja, znajdująca odzwierciedlenie w Kanunie Dukagjiniego, pochodzącym z XV wieku spisie praw i zwyczajów, którego jednym z filarów jest właśnie gościnność.  Do tego dochodzi prawo nakazujące dotrzymywać obietnic „besa”, często tłumaczone jako „wiara” albo „słowo honoru”. Kto działa zgodnie z besą, ten dotrzymuje słowa i można mu powierzyć życie swoje oraz swojej rodziny. Niezwykle wymownym przykładem besy jest pomoc udzielona przez Albańczyków Żydom podczas drugiej wojny światowej. Wystarczy powiedzieć, że w 1939 roku mieszkańców narodowości żydowskiej w tym kraju było jedynie 200, zaś podczas wojny pomimo włoskiej okupacji liczba ta wzrosła niemal do 2000.

Pozdrowienia z Bałkanów :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kanion Nevidio, Montenegro

Orły, sokoły.... znaczy sępy - w Uvacu

Zaczynam...