Amnesty prawie international
Można pokusić się o stwierdzenie, że w ostatnim czasie przez Europę wschodnią niemal przelała się fala amnestii. Ta najbardziej
spektakularna miała miejsce
w Rosji, gdzie car...znaczy prezydent Putin okazał łaskę licznym „przestępcom” politycznym, w tym członkiniom grupy „Pussy Riot” przeciwstawiającym się
zaangażowaniu cerkwii w jego
kampanię polityczną oraz działaczom Green Peace, którzy
protestowali przeciwko rabunkowej eksploatacji Antarktyki. W przypadku Michaiła Chodorkowskiego, zwolnionego z kolonii
karnej na osiem miesięcy przed zakończeniem odbywania wymierzonej mu kary, miał miejsce klasyczny akt łaski, kiedy to głowa państwa w dobroci swojej uznała, że 10 lat w takim miejscu jest wystarczające dla zaspokojenia poczucia
sprawiedliwości, oczekiwań
społecznych i resocjalizacji
skazanego (niepotrzebne skreślić). Fakt, że
amnestia niemal zbiega sie w czasie z igrzyskami w Soczi, niezwykle ważnymi dla wizerunku Rosji, jest zapewne
zupełnie przypadkowy...
Amnestię wprowadzono w ubiegłym roku również w Kosowie. Jej przyjęcie
stanowiło jeden z elementów porozumienia o normalizacji stosunków z Serbią podpisanego w kwietniu 2013
roku. Celem ustawy było uregulowanie sytuacji prawnej osób żyjących na terenie Kosowa, które z pobudek politycznych dopuściły się czynów zabronionych wymierzonych w podstawy tego
nie uznawanego przez siebie państwa. Z amnestii skorzystać więc mogą jedynie ci, którzy
popełnili czyny zabronione pozostające w związku z nawoływaniem
do oporu przeciwko władzom Kosowa. Siłą rzeczy amnestia
dotyczy więc przede wszystkim zamieszkałej na tym terenie mniejszości serbskiej, a obejmuje ona około 70 rodzajów przestępstw popełnionych przed
20 czerwca 2013 roku, takich jak udział w zbrojnej rebelii, szpiegostwo,
wzniecanie nienawiści na tle rasowym, religijnym i etnicznym, podpalenia,
nielegalne posiadanie broni, zagrażanie terytorialnej integralności Kosowa, czy
unikanie podatków. Nie stosuje się jej jednak do tak poważnych przestępstw, jak zabójstwo czy tortury. Unia
Europejska, aktywnie uczestnicząca w doprowadzeniu do porozumienia pomiędzy Serbią a Kosowem, zdecydowanie poparła
wprowadzenie amnestii. W sumie uzasadnienie tego kroku wydaje się racjonalne – skoro Serbia i Kosowo normalizują swoje stosunki (bez uznania przez Serbię niepodległości swej byłej prowincji) trzeba dać ludziom do tej pory zwalczającym niezawisłe Kosowo możliwość rozpoczęcia życia w tym miejscu z czystą kartą. Amnestia jest więc elementem, który ma ułatwić pojednanie.
Zdecydowanie bardziej
kontrowersyjną amnestię przyjął na początku grudnia ubiegłego roku parlament rumuński, przy czym uchwalenie jej nie było
poprzedzone debatą publiczną i odbyło się niemal bez dyskusji parlamentarnej.
W kraju od lat zajmującym czołowe
miejsca w rankingach pod względem korupcji uchwalono prawo, na podstawie którego członkowie parlamentu przestaną być funkcjonariuszami publicznymi i jako tacy nie
będą ponosić odpowiedzialności karnej za przestępstwa łapówkarstwa i nadużycia władzy. Wejście w życie przepisów spowoduje,
że toczące się przeciwko nim postępowania karne zostaną umorzone, a ci, którzy zostali skazani za czyny
objęte amnestią, zostaną zwolnieni (na ten moment co najmniej 28 członków rumuńskiego parlamentu).
Ustawa przewiduje również dekryminalizację konfliktu interesów, która obejmie parlamentarzystów, ministrów oraz
pracowników służby cywilnej. Hulaj dusza, piekła nie ma...zwłaszcza za
publiczne pieniądze.
Przeciwko rozwiązaniu przyjętemu w Rumunii zaprotestowały liczne organizacje pozarządowe. Negatywne zdanie na temat ustawy wyraził również
prezydent kraju, który może ją przed podpisaniem odesłać Parlamentowi do ponownego rozważenia,
zapewne z nikłymi szansami na zmianę, skoro została ona uchwalona zdecydowaną większością głosów. Wszak
parlamentarzyści rumuńscy
myśleli o swoim własnym interesie. Na pewno amnestii przyjrzy się Unia Europejska podczas oceny tego, czy Rumunia spełnia
wymogi do wejścia do strefy Schengen.
W tym kontekście polska
amnestia dla pijanych rowerzystów, która weszła w życie jesienią ubiegłego roku, nie powinna budzić większych kontrowersji. Wprawdzie jak zwykle wprowadzono ją bardzo szybko, niektóre przepisy nie są jasne, a na sądy nałożono obowiązek zwolnienia w trybie natychmiastowym tysięcy osób, niemniej jednak nadmiernie surowe było
uznawanie za przestępcę osoby prowadzącej w stanie nietrzezwości rower. Można pokusić się o stwierdzenie, że surowe kary orzekane wobec pijanych rowerzystów powodowały niekiedy niemal odcięcie od świata całych miejscowości, zwłaszcza na wschodnich rubieżach Polski, gdzie kiedyś przyszło mi pracować. Pamiętam jednego oskarżonego o to przestępstwo, który bardzo prosił, aby nie zabierać mu prawa jazdy (w czasach, kiedy było to obowiązkowe), bo był ostatnim w swojej wsi, który mógł jeszcze prowadzić samochód, czym sobie dorabiał, wożąc innych mieszkańców np. do lekarza. W niektórych rejonach kraju
przyjęta zmiana zapewne negatywnie wpłynie na policyjne statystyki
wykrywalności przestępstw, bo dla
ich ”wyrobienia” nie wystarczy już ustawienie policjantów z alkomatem na drodze
prowadzącej do jedynego sklepu
we wsi, gdzie po odebraniu renty czy emerytury na jedno piwko podążali starsi panowie na swoich rowerach. Może zmiana prawa przyczyni się również do tego, że do Polski przyjedzie więcej turystów - rowerzystów z innych krajów europejskich, którzy nie będą się obawiać grożących im drakońskich kar. Gwoli ścisłości - jazda na rowerze pod wpływem alkoholu i w stanie nietrzezwości jest wciąż zabroniona jako wykroczenie.
Pozdrowienia z Bałkanów
:)
Komentarze
Prześlij komentarz