Pierwszy kontakt z tutejszym wymiarem...
Niemal wróciłam na aplikację odbywaną w trybie bardzo
przyspieszonym, ponieważ pierwsze posiedzenie w jedynej sprawie, którą
natenczas mam sądzić, odbędzie się już w kwietniu. Wczytuję się więc w tutejsze
kodeksy, zwłaszcza postępowania karnego i wygląda na to, że w końcu będę miała
okazję zaznać sądzenia niemal jak w amerykańskim filmie, gdzie prawnicy
przeciwnych stron próbują przekonać sędziego do swoich racji, a ten patrzy na
nich z góry i niekiedy uderzając młotkiem, mówi „sustain” albo „reject” (to drugie
zakładam częściej ;))
W ramach zgłębiania tajników procedury kosowskiej
postanowiłam wrócić do starych dobrych metod szkolenia i podejrzeć w akcji
doświadczonych kolegów. To, co jest proste w Polsce, czyli pójście w
charakterze publiczności na rozprawę, w tutejszych warunkach okazało się jednak
zdecydowanie trudniejsze, zwłaszcza że sprawa miała być rozpoznawana w
najbardziej newralgicznym punkcie Kosowa, jakim jest Mitrowica, miasto
podzielone między Albańczyków (południe) oraz nie uznających kosowskich władz
Serbów (północ). Zgodnie z zasadami bezpieczeństwa zabrałam więc hełm, maskę
gazową oraz ważącą ze 30 kilo, kamizelkę kuloodporną ponieważ nigdy nie
wiadomo, co może się wydarzyć w samym sądzie i wokół niego. Zarejestrowałam się
w odpowiednim punkcie bezpieczeństwa i wspólnie z sędzią rozpoznającym sprawę
przeciwko Serbom, którzy kilka lat temu granatami obrzucili budynek sądu,
czekałam na przyjazd samochodu opancerzonego, aby przejechać na północ
Mitrowicy i zobaczyć rozprawę – wersja kosowska.
Po chwili oczekiwania pojawił się stosownie opancerzony
samochód, do którego niemal ochoczo ruszyłam, taszcząc kamizelkę kuloodporną,
co nie było łatwe z uwagi na dyndający na ramieniu worek z hełmem z jednej
strony oraz wiszącą niemal do kolan torbę z maską gazową z drugiej, o zwykłej
torebce przewieszonej przez szyję nie wspominając. Prawie zapakowałam swój
sprzęt ochronny do wielkiego bagażnika, gdy nagle pojawił się Vlado, o dziwo nie z Rumunii, który kategorycznie zaprotestował zabieraniu jakiejkolwiek
publiczności z uwagi na przewidywane zamieszki i gromadzący się tłum
protestantów. Argument, że jestem sędzią, okazał się pogrążający, ponieważ
Vlado ostry jak Drakula stwierdził, że będę stanowić kolejny „problematyczny
obiekt ochrony”. W tej sytuacji ze spuszczoną głową powoli, ciągnąc za sobą
kamizelkę, hełm i maskę musiałam wrócić do Prisztiny i wczytywania się w
kodeksy.
Nic to. Za kilka dni podejmę kolejną próbę... Może tym razem
mnie wpuszczą...
Komentarze
Prześlij komentarz