Znowu Most...ar

Jump... Archiwum prywatne
Z mostu skaczą tylko prawdziwi mężczyźni. Tak przynajmniej uważano kiedyś w Mostarze, gdzie każdy chłopiec, aby stać się mężczyzną, musiał skoczyć z kamiennego mostu do szmaragdowych wód Neretwy. Wprawdzie stara tradycja zanikła, ale nadal można podziwiać śmiałków rzucających się z łuku mostu w dół do rzeki. Tym razem jednak raczej nie po to, aby udowadniać swoją męskość, ale w celu zdecydowanie bardziej komercyjnym, bo za skok liczą sobie, bagatela, 25 euro. Po każdym występie wybuchają oklaski licznych turystów obserwujących zdarzenie z mostu, albo częściej - z ogródków restauracji na obu brzegach rzeki.

Pierwszy raz w Mostarze byłam w 2004 roku, niedługo po tym, jak odbudowano starówkę i most ,zniszczone w działaniach wojennych. Wrażenie było przytłaczające – z jednej strony urokliwe stare otomańskie miasteczko ze straganami, na których powiewały przepiękne jedwabne szale, z kawiarenkami pachnącymi kawą i baklawą, gdzie można było godzinami siedzieć przy filiżance aromatycznego napoju. Z drugiej strony - ruiny budynków zniszczonych w bratobójczych walkach i niemal wszechobecne cmentarze, jakby organizowane naprędce gdzie tylko się dało, w ogródkach, podwórkach, aby pochować zabitych w czasie walk o Mostar. Pomiędzy tym wszystkim nieliczni jeszcze wtedy turyści, ze zdumieniem patrzący na zniszczone miasto podnoszące się z ruin, próbujący zrozumieć, co takiego się wydarzyło. Pod koniec XX wieku, w samym środku Europy.,,

Archiwum prywatne
Mostar, jak większość miast w byłej Jugosławii do czasu jej upadku zamieszkiwany był przez wiele narodowości - Chorwatów, Serbów, Bośniaków. Jedni chodzili do kościołów, inni do cerkwi, jeszcze inni do meczetów. Wszyscy używali jednego języka, choć niektórzy pisali alfabetem łacińskim, a inni cyrylicą, Rozbudzone demony nacjonalizmu doprowadziły do tego, że jedni zaczęli walczyć przeciwko drugim i trzecim. I odwrotnie. W Mostarze chyba tragizm sytuacji jest najbardziej widoczny. Na początku wojny w Bośni, w 1992 roku Chorwaci razem z Bośniakami walczyli tu przeciwko Serbom, skutecznie wypędzając ich z miasta. Kiedy wspólny cel został osiągnięty, Chorwaci zadali cios w plecy swoim dotychczasowym sojusznikom i rozpoczęli działania zmierzające do pozbycia się ich z miasta. Zaczęło się trwające niemal rok oblężenie Mostaru przez siły chorwackie. 

Mostar leży w dolinie, otoczony górami. Wydawałoby się, podany niemal na tacy Chorwatom ostrzeliwującym miasto ze szczytów. Bośniacy stawiali opór, pomimo rażącej dysproporcji sił, głodu, braku pomocy medycznej. Niemal 30.000 z nich wypędzono z zachodniej części miasta do wschodniej, która stała się ich gettem, gdzie próbowali przetrwać w zrujnowanych domach, walcząc z dnia na dzień o przeżycie, Pozbawieni jakiejkolwiek pomocy humanitarnej, bo ta w tym czasie docierała niemal wyłącznie do obleganego przez Serbów Sarajewa. Chorwaci prawie doszczętnie zniszczyli otomańską część miasta, w tym wszystkie meczety, niektóre liczące po 300 lat. Po wielu próbach w listopadzie 1993 r. udało im się zniszczyć stary most, zbudowany jeszcze w XVI wieku, który przez lata łączył wschód z zachodem. Jak wiele innych mostów na Bałkanach,,,

Działania wojenne w Mostarze, jak i w całej Bośni, zakończył układ wynegocjowany w Dayton, a podpisany w Paryżu w grudniu 1995 r. przez prezydentów Serbii Slobodana Milosevica, Chorwacji Franjo Tudjmana i Bośni Aliję Izetbegovica. W jednym z aneksów zawarta jest konstytucja Bośni i Hercegowiny, zgodnie z którą jest to państwo składające się z dwóch części: Republiki Serbskiej (49% terytorium) i Federacji Bośni i Hercegowiny (51% terytorium). Obie części posiadają własne parlamenty, rządy i pełną autonomię w sprawach wewnętrznych. Do rządu centralnego należą jedynie nieliczne kompetencje, takie jak sprawy zagraniczne, polityka monetarna i celna. W układzie zawarto również postanowienia regulujące powrót uchodźców i osób wysiedlonych oraz gwarancje dla mniejszości narodowych.

Pomimo, że od porozumienia kończącego wojnę minęło już niemal 30 lat, wciąż w Mostarze widać ślady wojny, Wciąż jeszcze nie wszyscy Bośniacy wyrzuceni ze swoich domów zdołali do nich powrócić, utknąwszy gdzieś na drodze sądowej. Cmentarze może nie rzucają się już tak mocno w oczy, mam wrażenie, że część z nich przeniesiono z centrum miasta w inne miejsce, Podskórnie tli się jednak konflikt pomiędzy Chorwatami a Bośniakami, bo nie sposób z dnia na dzień zapomnieć wyrządzone krzywdy. Jednym z jego symboli jest 33 - metrowy krzyż dominujący nad miastem, wzniesiony przez Chorwatów w 2000 roku na wzgórzu Hum, z którego kilka lat wcześniej ostrzeliwali miasto. Chorwaci z Mostaru uważają, że mają prawo do swojego symbolu miasta, skoro - jak twierdzą - otomański stary most należy do Bośniaków. Muzułmanie z Mostaru przyznają, że krzyż jest wysoki, ale ....półksiężyc i gwiazdy są wyżej.  Kolejne miasto podzielone mostem...

Pozdrowienia z Bałkanów
:)


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kanion Nevidio, Montenegro

Poljska u memo srcu .....

Zaczynam...