Dokąd zmierzasz, Turcjo?
Murata, Mehmeta, Orhana, Sukru spotykałam przy okazji kolejnych konferencji
i szkoleń, przeważnie dotyczących niezawisłości sędziowskiej, praw człowieka i
demokratycznych rządow prawa. Koledzy z Turcji, ze Stowarzyszenia YARSAV,
doskonale wykształceni, ceniący niezależność. Ludzie z pasjami, planami na
przyszlość i wizją, którą chcieli realizować. Otwarci na świat, lubiący się
bawić. Muzułmanie, a jedyny moment, kiedy mogliśmy to zauważyć był przy wyborze
dania głównego na kolację.
Fotografia pochodzi z www.hurriyetdailynews.com |
Za każdym razem, kiedy się spotykaliśmy, wieści z Turcji były coraz gorsze.
Ograniczanie praw i wolności obywatelskich, zaostrzanie cenzury, coraz bardziej
radykalna walka z opozycją, aresztowania dziennikarzy. Setki sędziów z dnia na dzień przerzucanych z miejsca na
miejsce, często tysiące kilometrów od ich domów, w najgorszym przypadku na najbardziej niebezpieczne tereny graniczące z Syrią. W zeszłym roku
aresztowania sędziów i prokuratorów zaangażowanych w śledztwa w sprawie
korupcji w najbliższym otoczeniu prezydenta Erdogana i w sprawie nielegalnego dostarczania
broni pod osłoną służb tureckich do Syrii. Wydawało się, że gorzej być nie może.
Za każdym razem reagowaliśmy. Pisaliśmy petycje, rezolucje, listy otwarte
do wszelkich możliwych instytucji, coraz głośniej mówiąc, że źle się dzieje w
państwie tureckim. Reakcji nie było, bo jak tu reagować, kiedy właśnie narasta
kryzys z imigrantami, a wojna w Syrii wciąż nie może się skończyć. Lepiej nie
drażnić Turcji, przymknąć oko na narastający kryzys rządów prawa w państwie
podobno wciąż aspirującym do Unii Europejskiej.
Wiadomości o zamachu stanu w Turcji przyjęłam z mieszanymi uczuciami. Może
na początku trochę z nadzieją, że jest to znak zmian, bo historia pokazuje, że
w Turcji to właśnie armia stała na straży demokracji. Wraz z rozwojem sytuacji zaczął
narastać strach o bezpieczeństwo kolegów i przyjaciół.
Potem było już tylko gorzej. W sobotę, po stłumieniu puczu (?) siedzieliśmy
przed monitorami komputerów, czytając kolejne coraz bardziej przerażające
wiadomości od sędziów, których turecka rada sądownictwa
zdymisjonowala w trybie natychmiastowym, a prokuratura wszczęła przeciwko nim postępowanie
o udział w zamachu stanu. Patrzyliśmy na maile, w których pisali, że wiedzą, że
za moment będą aresztowani i nie wiedzą, czy jeszcze się kiedyś spotkamy. W których
pisali o swoim strachu, rozpaczy żon,
trosce o najbliższych, samotności. Chyba nigdy nie czułam się tak bezsilna jak
wtedy, kiedy czytałam te maile.
Tak jak niemal 2000 tureckich sędziów i prokuratorów, Murata, prezesa
stowarzyszenia YARSAV, i jego żonę aresztowano. Ich kilkuletnie córeczki
przebywają z rodziną. Orhan miał szczęście, bo po zatrzymaniu trafił na sędziego,
który uznał, że fakt umieszczenia nazwiska przez radę sądownictwa na liście
podejrzanych o udział w zamachu stanu nie jest wystarczającą przesłanką do tymczasowego
aresztowania. Nie wiem, co dzieje się z Mehmetem. Sukru na szczęście w czasie
zamachu nie był w Turcji i narazie chyba nie zamierza tam wracać.
Zatrzymani sędziowie i prokuratorzy pozbawiani są prawa do obrony. Nie mogą
kontaktować się z rodzinami, pozbawia się ich właściwej opieki lekarskiej, jak
też nie można wykluczyć, że w aresztach dochodzi wobec nich do tortur. W obawie
przed represjami tureccy adwokaci odmawiają ich reprezentowania.
W tym tygodniu pozostający na wolności członkowie YARSAV podjęli decyzję o rozwiązaniu
stowarzyszenia z uwagi na brak możliwości realnego działania i bezpieczeństwo
swoich członków. Kolejnego dnia prokuratura w Ankarze zdecydowała o konfiskacie
ze skutkiem natychmiastowym majątków 3049 sêdziów i prokuratorów podejrzewanych
o udział w zamachu stanu.
W ciągu kilku dni tysiące ludzi w Turcji aresztowano, pozbawiono pracy, poczucia
bezpieczeństwa, możliwości zarabiania na życie, perspektyw na przyszlość, majątku.
Nie zostało nic, tylko umierać. Tak napisał Orhan w ostatnim mailu...
Łatwo pisać z daleka, że
nie można tracić nadziei, że trzeba walczyć, nie poddawać się. Ale na pewno o złu,
które się dzieje, trzeba mówić głośno,od poczatku, kiedy się pojawi, bo jak urośnie
w siłę, robi sie duzo trudniej.
Komentarze
Prześlij komentarz