Pierwszy tydzień w Kosowie


Pierwszy tydzień oswajania z Kosowem za mną. :)

Było intensywnie, bo jak każdy po przyjeździe na Misję musiałam przejść kilkudniowe szkolenie, które z jednej strony pozwala trochę lepiej orientować się w tutejszej rzeczywistości, z drugiej zaś daje szansę poznania ludzi z całego świata, z którymi będę pracować. Chwilami było bardzo zabawnie... prawie Monthy Python ;):), co lubię. Do tego kolejny dzień spędzony na egzaminie z jazdy samochodem, w trakcie którego na oczach 30-stu policjantów usiłowałam bezskutecznie wykazać, że jednak potrafię jeździć ciężarówką... Zapewne gdyby nie publiczność może nikt by nie zauważył, że trochę ukruszył się mur ułożony z opon.  Nic to... za dwa tygodnie kolejna próba. :)

Udało się szybko znaleźć mieszkanie, z lekka styl kosowski, którego stałymi składnikami są tynkowy baranek na ścianach, szklany stół, skórzane sofy i wyjątkowe ciemne lampy, w których zaraz po wprowadzeniu się zmieniliśmy żarówki. Do tego w naszym przypadku nieodłącznym elementem zdaje się być ... tygrys (poprzedni był na pościeli w hotelu), tym razem przejawiający się obiciem małej kanapki, z którym jednak wkrótce zamierzam się rozstać, bo drapieżniki pod żadnym względem nie są mi bliskie.

Zauważyłam pewną prawidłowość w rozwoju swojej tzw. kariery zawodowej - za każdym razem siedzę w coraz brzydszym pokoju. :) Jeszcze bardziej przypadkowe meble niż zwykle, brudne ściany, stary huczący klimatyzator, bez którego nie da się funkcjonować. Chyba nawet moja zaprzyjaźniona Matylda nie sprawiłaby, że stałby się ładniejszy. ;) Pokój dzielę z kolegą z Anglii, co zakładam, że dobrze wpłynie na mój angielski. Poza tym jest szansa na gazetkę ścienną ;),  ponieważ mamy dwie wielkie tablice korkowe.

W piątek otrzymałam niezbędne wyposażenie i wcale nie jest to toga i łańcuch, ale hełm i kamizelka. Do tego radio, maska gazowa i kilka tego typu gadżetów, których mam nadzieję nigdy nie użyć. Na pewno jednak muszę zrezygnować z chodzenia do pracy na wysokich obcasach i przerzucić się na styl lekko militarny, zdecydowanie bardziej adekwatny w tych okolicznościach, a zwłaszcza na zakurzonych ulicach Prisztiny i jej krzywych chodnikach....

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kanion Nevidio, Montenegro

Orły, sokoły.... znaczy sępy - w Uvacu

Zaczynam...